czwartek, 21 kwietnia 2011

rozterki

Zastanawiam się jak często dopada Was myśl, że w dupie, że to nie to, że nie mam już siły dłużej dziabać tych zdjęć. Że to bezsens, że kasy z tego nie ma i nie będzie, a patrząc na fotografie innych dochodzicie do myśli czy by nie sprzedać tego całego sprzętu skrzętnie gromadzonego przez lata.

I szuflady się opróżnią i kurz nie będzie miał się na czym zbierać. A przy okazji wpadnie na konto pewnikiem całkiem pokaźna suma.

Mam takie myśli średnio raz na kwartał, czasem ta myśl zatrzymuje się na dłużej, czasem spada następnego dnia. I albo pakuję aparaty do torby, chowam to wszystko do szafy, odpinam dyskowe zasoby nieskończonych zdjęć i topię myśli o byciu jakimkolwiek fotopstrykaczem. Albo przeglądam co robili mistrzowie, szukając jakiejkolwiek inspiracji, punktu zaczepienia, od czego wyjść, co zrobić nowego. Wracam do pierwszych swoich zdjęć, z których choć trochę byłem zadowolony.

A wtedy albo szafa zyskuje miano pancernej i nie wypuszcza aparatu przez najbliższe tygodnie, albo jak sezam się otwiera i zaczynam kolejne bezsensowne niszczenie migawki, negatywów, nerwów, czasu modelek, energii i na końcu kasy.



        Gdzie się nie ruszę co chwilę ktoś nowy kupuje aparat i już wie, że będzie mistrzem fotografii. Że takich jak on to nie wielu jest, bystrzacy, szlachetne dusze, artystyczne oko, w skrócie albo świetni rzemieślnicy, albo wybitni artyści nie znający jakichkolwiek podstaw, ani nie mający grama doświadczenia.

Wszyscy nagle muszą być profesjonalistami - złota myśl Irka, może trochę zmodyfikowana przeze mnie, ale sens zostaje ten sam. Nikt teraz nie kupuje aparatu by robić zdjęcia dla własnej frajdy. Wszyscy już są PRO i będą "czaskać" śluby. Nikt nie kupuje roweru po to, by jeździć dla własnej przyjemności, nie. On z miejsca będzie zawodowym zawodnikiem, tylko niestety bez opieki i wsparcia jakiejkolwiek grupy kolarskiej.
Nie ma już fascynacji, hobby, zainteresowania. Durne dążenie do bycia profesjonalistą.

Ostatnie zdanie zainspirowane myślą Szkiela. Fotografów dzielimy na artystów i rzemieślników. Rzemieślnicy zarabiają kasę na zleceniach, artyści klepią biedę, wydając na fotografie kasę zarobioną całkowicie inną pracą, ale całą energię i głowę poświęcając fotografii.

Tym optymistycznym akcentem wpisuję się w swój niechcemisizm i nie mam zielonego pojęcia jak dziś zrobię sesje.

tomilottyzm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz