Wesołe miasteczko, wesołe miasteczko!
Zbierałem się kilka dni, żeby tam się wybrać.
W końcu zapadła decyzja - idę.
Środa, 21, spakowałem aparat i podeszwy w trampkach rozpaliłem do czerwoności.
Na miejscu kulturalnie spytałem czy można, żeby mnie nikt biczem po pęcinach nie przegnał.
Jak to w Kielcach. W środę parę minut po 21 to nie jest dobra pora.
Ludzi praktycznie brak, maszyny się nie kręcą.
Zdążyłem zrobić jedną klatkę gdy z głośników wybrzmiał dźwięk podobny do zamykania windowsa, zgasły światła, a niedobite bydło zaczęto wypędzać za płot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz