Rowerowe podróże z Kievem na grzbiecie zaowocowały zdjęciami miejsc, do których bym pewno nigdy z aparatem nie dotarł.
Bo i po co bujać się tam na jedno zdjęcie z całym sprzętem.
A rowerem można zrobić pięknie męczący podjazd na górę ot tak, bo coś mi się wydaje, że warto.
Jestem w pełni zadowolony ze swojego, umieszczonego wewnątrz głowy światłomierza.
Postanowiłem sprawdzić po raz kolejny czasy w kievie, i w ten o to sposób poniższe zdjęcie udało mi się zrobić przy czasie 1/250 co podważa całą moją ideologię jednej sześćdziesiątej.
Gdy wtoczyłem się rowerem na górę zrobiłem zdjęcie kaplicy z zewnątrz, na górę dotarł miły starszy Pan. Po ustawowej wymianie dni dobrych, spytał czy chcę zajrzeć do środka.
Jak dają możliwość to się nie odmawia!
W środku pełna elektryka, mimo, że nie widać ani jednego przewodu, który by na górę docierał.
I tu było moje zdziwienie - wisi jeden obraz, cyk klawisz na ścianie jeden obraz się zwija, a pojawia się drugi w złocie.
Więcej informacji dla zainteresowanych tu - http://maciejowka.com/artykuly/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz