niedziela, 20 marca 2011

flesz

Bardziej z nudów niż prawdziwej potrzeby upubliczniania.

Pożyczyłem kiedyś lampę od niejakiego Greka. Grek dobry człowiek, lampę i beutydisha użyczył, przewód do wyzwalania również. Rozstawiłem cały bajzel na statywie i pełen nadziei na dobre światło wyprułem całą rolkę. Ani kadry mądre, ani światło dobrze ustawione, ani ja fotograf z głową pełną pomysłów. Słowem - chciałem dobrze, wyszło jak zawsze.
Ale jakie miłe zaskoczenie po wywołaniu. A cóż to za piękne smugi po brzegach kadru?
I w ten oto sposób zapamiętałem do końca życia - kievowa kaseta, bez wcześniejszego obklejenia jej grubą warstwą taśmy izolacyjnej nie współpracuje z ostrym światłem błysku, a jak i później się przekonałem z ostrym słonecznym.
Koniec.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz